czwartek, 29 listopada 2012

Wizyta w archiwum

Witajcie !

Mam dla Was parę nowości, po wizycie w AP w Inowrocławiu znalazłam parę "perełek".

A oto i one :

Akt zgonu 22.10.1881r. mojej 3x prababci Zuzanny Tomaszewskiej z pierwszego męża - Górna z drugiego- Dziubowicz.



Akt ślubu z 1890 roku - Stanisławy Górnej (21.10.1871/2) i Wincentego Lange - córka Marcina i Franciszki Górnych, siostra mojego pradziadka Antka .Niestety nadal nie natknęłam się na trop tej rodziny.




Oraz największy "hicior" moich poszukiwań - akt ślubu  1876, Anny Górnej (21.09.1852)i Michała Sommeffeld


kto to ?

Córka Zuzanny Tomaszewskiej i Andrzeja Górnego - siostra mojego prapradziadka Marcina . A co ciekawe  mąż Anny pochodził z Kwieciszewa - ciekawe czy tam mieszkali, muszę to sprawdzić, może tak blisko mam rodzinę - daleką bo daleką ale rodzinę o której istnieniu nie miałam pojęcia !!!!!


Na tymczasem żegnam się z Wami ! Sprawy brną do przodu - opornie ale do przodu. Taka dola genealoga !

wtorek, 20 listopada 2012

Nowa zagadka

Im dalej w las tym mniej światła.

Po dzisiejszej wizycie w archiwum, mam kompletny mętlik. Po przejrzeniu na prawdę dużej ilości ksiąg, odnalazłam tylko jedno interesujące mnie wydarzenie - zgon Zuzanny Tomaszewskiej/Dziubowicz/ Górnej.

Jak już wcześniej napisałam Andrzej i Zuzanna Górni - rolnicy z Kamieńca to rodzice Marcina Górnego - mojego prapradziadka. Z tego aktu wynika że Zuzanna musiała owdowieć bo jej drugim mężem był niejaki Doboszewicz.

Zatem Zuzanna Tomaszewska ur. 1811 w Kamieńcu córka Alberta Tomaszewskiego wyszła za mąż za Andrzeja Górnego. Następnie owdowiała, drugim jej mężem był mężczyzna o nazwisku Doboszewicz. Zmarła 22.10.1881 r. w Szydłowie.


Jestem ciekawa czy moje przypuszczenia się sprawdzą po wizycie w Archiwum w Gnieźnie.

Niestety żadnych nowości po za tymi nie mam, choć pracuję jak mróweczka przerzucając kolejne kartki w archiwach nic i nic nowego ale jak już wiecie - cnotą genealoga jest cierpliwość i tego muszę się trzymać.

Każdy trud musi zostać wynagrodzony !

W tym tygodniu postaram się napisać słów kilka o moim dziadku - Hieronimie Górnym i jego rodzeństwie !

Na zdjęciu od lewej Antoni Górny z synem Hieronimem Górnym, Arkuszewo 1944 rok.

niedziela, 18 listopada 2012

Nominacja

Hej ! Zostałam nominowana przez http://czarminionychlat.blogspot.com  "Liebster Award".

A o co w tym chodzi ?


"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Odpowiadam na pytania :



1. Masz 5 minut na zabranie z domu najpotrzebniejszych rzeczy. Co weźmiesz?

 Kosmetyki, telefon komórkowy, jedzenie i zdjęcia :)

2. Wygrałaś / wygrałeś podróż marzeń. Gdzie pojedziesz?
 Wyspa Wielkanocna  lub Syberia


3. Ulubiona książka i dlaczego.

 " Ojciec chrzestny" Mario Puzo - świetnie napisana, dobre emocje i realizm

4. Od jakiego czasu prowadzisz bloga?

  2 miesiące :)

5. Co jest Twoją pasją?

  hm.. oprócz genealogii, kultura rosyjska  :)
6. Imię, które podoba Ci się najbardziej.
  Klara
7. Wehikuł czasu przenosi Cię nagle kilkaset lat wstecz. Gdzie i kiedy chciałabyś / chciałbyś s znaleźć? 
 1915 rok USA/Polska - chciałabym poznań rodzinę mojego pradziadka
8. Jakie jest Twoje marzenie (takie które można upublicznić, bo nie jest sekretem :)?
 Mieć szczęśliwe życie u boku męża i dzieci a później dobra starość
9. Ulubione zwierzę?
 Pies
10. Które przeżycie wspominasz najmilej?
  Swój  ślub :)
11. Jakimi językami władasz lub jakie Ci się podobają?
 Angielski i rosyjski a najbardziej podoba mi się rosyjski :)


To by było na tyle :)


Moje nominacje to :


1. http://dawno-temu-w-sosnowcu.blogspot.com/

2. http://debewielkie.blogspot.com/
3. http://aneczu85.blogspot.com/
4. http://przodkowieztamtychlat.blogspot.com/
5. http://glosa.blog.pl/
6. http://ludzie-lodu-saga.blog.onet.pl/
7. http://jakaela.blox.pl
8. http://mojagenealogia.blogspot.com/
9. http://natropieprzodkow.blogspot.com/
10. http://okop.eu/
11. http://mierzejewskirodzinaikrze.blogspot.com/


A moje pytania to 


1. Dokończ zdanie : Moja rodzina jest dla mnie....

2. Jaką porę roku lubisz i dlaczego ?
3. Największe marzenie w życiu ?
4. Jeśli jeszcze raz mogłabym zaczynać od nowa to byłabym dziś ?
5. Nie lubię ludzi którzy ?
6. Piszę bloga bo ..... ?
7. Jaką muzykę najbardziej lubisz ?
8. Kto jest twoim autorytetem i dlaczego ?
9. Czuję się szczęśliwy gdy ... ?
10. Za 50 lat będę ... ?
11. Życie skromne i szczęśliwe czy bogate ale smutne. Dlaczego właśnie to wybrałeś ?

Miłej zabawy !



czwartek, 15 listopada 2012

Nowości

Niestety ostatnio w poszukiwaniach posucha - a dlaczego ?
1. Brak czasu
2. Obmyślanie planu kontaktu z rodziną Górnych w Ameryce i Opolu = brak pomysłu
3. Odwiedziny i informacje "zamówione" u rodziny w toku realizacji.

Mam za to parę nowości z Archiwum Państwowego w Inowrocławiu : głównie jeśli chodzi o siostrę pradziadka Antoniego - Pelagię Górną z męża Floeter.

Odnalazłam datę ślubu Pelagii i Leona. Ślub odbył się 19.11.1907 roku w Gębicach, świadkowie - Władysław Floeter - lat 50 i Leon Górny - lat 26.

Następnie odnalazłam pierwsze dziecko Pelagii i Leona Floeter - Feliksa Floeter ur. 12.05.1908 r. w Gębicach - podejrzewam że zmarł jako małe dziecko bo w rodzinie nie był znany.


Natomiast jeśli chodzi o trudny orzech do zgryzienia - Juliana Górnego z Buku, myślę że dzięki uprzejmości pani z USC w Buku coś może drgnąć.

Otóż dostałam informacje o akcie urodzenia Wandy Marii Górnej - córki Juliana i Pelagii Górnych. Dodatkowo jest tam informacja o ślubie i zgonie Wandy !

Czekam za informacjami a wraz z nimi jestem pewna że drgnie to wszystko !

Sprawa Feliksa Górnego też nie jest łatwa- po odnalezieniu osób o nazwisku Górny/ Górna w internecie - napisałam wiadomości dotyczące rodziny Górnych, pytając na końcu wiadomości czy może jesteśmy rodziną. Dwa i pół tygodnia i nic....

Zobaczymy co przyniosą następne dni   !

środa, 7 listopada 2012

Eleonora Górna

Dzisiaj dostałam od USC w Buku akt zgonu Eleonory Górnej !
                               akt zgonu Eleonory Górnej - 1931 Buk

Wynika z niego, że faktycznie Julian Górny był młynarzem a jego żona to Pelagia Wojciechowska.

Eleonora urodziła się w Bronisławiu powiat Strzelno. Zatem jej akt chrztu będzie w parafii św. Rocha w Rzadkwinie. Czeka mnie kolejna wizyta tam ! A co za tym idzie może odnajdę też chrzty Wandy i Zygmunta ?

Szkoda że tak mało wiem o samym Julianie a usiłowanie znalezienia jego potomków jest tak trudne.

Wiadomo że cnotą genealoga jest cierpliwość !

Zobaczymy co przyniosą kolejne dni.

wtorek, 6 listopada 2012

Kościańscy

Chodź blog docelowo ma się skupiać na rodzinie Górnych grzechem byłoby nie wspomnieć o drzewie genealogicznym ze strony mojej mamy - rodziny Kościańskich.

I tutaj miłe zaskoczenie - są osoby które z ogromną pasją zajmują się moimi przodkami ze strony mamy.

Drzewem które jest prowadzone do dnia dzisiejszego zajmuje się ciocia Eugenia Wlazik z domu Kościańska mieszkająca w Cielczy. Dzięki jej uprzejmości posiadam to drzewo. Również moja chrzestna mieszkająca w Gnieźnie posiada drzewo sporządzone przez księży dzięki Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie, które sięga czasów o których ja mogę jedynie pomarzyć - marzyć realnie jeśli chodzi o perspektywę 20 lat i samodzielnego szukania.


Moi prapradziadkowie to Szczepan Kościański (1849-30.12.1925) i Katarzyna Stachowiak (22.11.1860-04.03.1932). Mieli oni 10 dzieci :

1) Józef Kościański (17.03.1882 - 22.02.1954) + Antonina Bachorz (10.05.1888-18.09.1977) mieli 9 dzieci - to są moi pradziadkowie. Ich grób jest to dziś na cmentarzu w Żydowie
2) Katarzyna Kościańska (20.11.1884-01.08.1973) + Antoni Grzelak (19.08.1875 - 16.02.1937)
3) Agnieszka Kościańska (21.01.1886 - 03.07.1983) + Józef Szymczak (16.02.1885 - 06.05.1970)
4) Maria Kościańska (01.10.1889 - 04.11.1968) + Tomasz Bardziński (09.12.1900- 1932)
5) Jadwiga Kościańska (06.09.1892 - 20.07.1970) + Edward Suchorski (09.10.1897 - 12.02.1994)
6) Wiktoria Kościańska (06.12.1894 - 20.10.1979)
7) Jan Kościański (12.03.1897 - I Wojna Światowa )
8) Andrzej Kościański (23.11.1899 - 01.03.1961) + Pelagia Matysiak (16.12.1900 - 08.12.1959)
9) Stanisław Kościański (25.04.1903 - 02.02.1994) + Katarzyna Hyżorek (23.11.1910 - 11.11.1994)
10) Wojciech Kościański (18.04.1906 - 24.06.1966 ) + Józefa Filipiak (23.10.1913 - 09. 10.1980)

Z wiadomych względów nie mogę umieścić więcej drzewa :)

Za to zamieszczę zdjęcie moich pradziadków Józefa i Antoniny Bachorz

Jest to zdjęcie ich ślubne.

Jak już wspomniałam mieli oni 9 dzieci. Pierwsze trzy urodziły się córki, czwarty był syn- Józef - wg tradycji rodzinnej pierwszemu synowi dawano na imię Józef.

Mój dziadek Józef Kościański (03.03.1915-02.08.1994) ożenił się w 1944 roku z moją babcią Stefanią Krawczyk (01.09.1914 - 09.11.2002). Mieli oni 7 dzieci z czego najmłodsza to moja mama.


Ślub Józefa i Stafanii.


W wolnej chwili napiszę coś więcej o tej mojej gałęzi, tymczasem znikam i wrócę z garścią wspomnień i informacji o rodzinie Górnych. Bo przecież z tej przyczyny powstał ten blog.

Gdybym chciała pisać o wszystkim to nie byłoby to dobre :)


niedziela, 4 listopada 2012

Odkrycie !

W piątkowy poranek zawitałam z siostrą do Archiwum w Inowrocławiu.


Zapowiadało się nie ciekawie. Znalazłyśmy co prawda akt urodzenia kuzyna mojej prababci Franciszki Górnej z Czesławskich, ale przecież nie o to chodziło !

Księgi z USC Orchowo do którego należało Skubarczewo są tylko w latach 1874-1875. Przeglądając te księgi faktycznie natknęłyśmy się na paru Górnych o których nie miałyśmy pojęcia. Wszystko skrupulatnie zapisałyśmy.
Znalazłyśmy nawet akt urodzenia córki Pelagii Górnej - Władysławy Floeter. I kolejna niespodzianka - rok przed nią urodziło się dziecko - które pewnie zmarło - bo o nim w rodzinie nie słyszałam - Fling. Dziwne imię ale inaczej nie potrafiłam rozczytać.

I będąc już prawie przy końcu wizyty, przeglądając ostatnią księgę siostra natknęła się na Feliksa Górnego - syna Franciszki z Czesławskich i Marcina Górnego.

Oczom swoim nie wierzyłam a podniecenie sięgnęło zenitu !

To nie wszystko ! Znalazła się tam adnotacja o zgonie Felika w Opolu.

Hm... Opole ? Nigdy nie słyszałam o żadnym Opolu w opowieściach rodzinnych. Co prawda ciocia Irena Górna z Włocławka wspominając mi o wizycie Wandy Górnej u nich ( córka Juliana Górnego), powiedziała że mieszkała na Śląsku. Mówiła cały czas o jakimś Feliksie, ale nikt nie przypuszczał że to będzie brat mojego pradziadka, starszy od niego o 21 lat !


Akt urodzenia Feliksa Górnego. urodzony 05.10.1875 w Skubarczewie, zmarły 08.04.1958 w Opolu.

Wróciłyśmy do domu. Od razu zapytałam się babci czy pamięta żeby jej teść miał brata w Opolu. Po chwili zastanowienia babcia stwierdziła że pamięta, że pradziadek Antek jechał on pociągiem z Władysławą Floeter i ze swoją córką Marią Drzewiecką na ten pogrzeb. Podobno podano tam na stypie niespotykany rosół.

Nie wiem jeszcze ile informacji kryje w sobie moja babcia. Jak tylko podsuwam jej hasła przypomina sobie niesamowite rzeczy !

Nie wiem teraz jak ruszyć sprawę naszej rodziny w Opolu. Czy ona jeszcze tam jest ? Jak ją znaleźć ?

Mam nadzieję że portale społecznościowe i USC w Opolu będą pomocne.

Myślę że to ostatni puzzel w układance pradziadka rodzeństwa. Wg. rodzinnych opowieści mój pradziadek był najmłodszy  13. I teraz wszystko się układa.

A kontakty z tą rodziną pewnie nie były zbyt bliskie ze względu na odległość i na przynależność Opola przed II wojną światową do Niemiec.


AAAAAAA no i jeszcze jedno ! Odnalazłyśmy akt zgonu pierwszej Pelagii Górnej ur w lutym 1884 . Zmarła w maju 1884 roku w Ostrowie - tam gdzie się urodziła. Moje przypuszczenia się sprawdziły .





Brnę dalej do przodu. Jeśli rodzeństwa mojego pradziadka było na prawdę 12 to przechodzę do następnego etapu - doprowadzenie potomków Marcina i Franciszki Górnych do dzisiejszego stanu rzeczy.

Dzięki Wam moi bliscy zmarli przodkowie że pomagacie mi podsuwając coraz to lepsze pomysły i informacje o Was. Obiecuję nie zawieść !

środa, 31 października 2012

Franciszka

Dzisiaj w końcu zobaczyłam i otrzymałam akt zgonu mojej praprababci Franciszki Górnej z domu Czesławskiej !




Jej śmierć zgłosiła mieszkająca z nią córka - Salomea Strzelecka . Zmarła 11. 06. 1931 r.

Wynika z tego dokumentu, że była córką gościnnych, myślę że to właściciele jakiegoś zajazdu ? Karczmy ? Rodzicami byli Dominik i Joanna. Zmarli w Gębicach !

Nie mogę się doczekać wizyty w piątek w archiwum, może znajdę coś ciekawego ?

A może Marcin i Franciszka Górni wcale nie przeprowadzili się do Gębic z powodu wygody, tylko po to aby opiekować się rodzicami Franciszki ??

Dzięki stronie http://poznan-project.psnc.pl/

myślę, że znalazłam ślub rodziców Franciszki.

Dominik Czesławski ur. 1822 poślubił Juliannę (Joannę) Szymańską (wdowę) z domu Matuszkiewicz ur. 1822 roku. Ślub odbył się w 1852 roku w Sławsku Wielkim. Czyli rok przed urodzeniem Franciszki !

Wychodziłoby z tego że doszłam do szóstego pokolenia !


Do piątku !

piątek, 26 października 2012

A może rodzina ?

Zapomniałam wspomnieć o poszukiwaniach dalszej-bliższej rodziny Górnych w Kamieńcu (k.Trzemeszna)

Jak wynikało z aktu zgonu Marcina Górnego
urodził się on w Kamieńcu jako syn Andrzeja i Zuzanny Górnych. Idąc za ciosem razem z siostrą pojechałyśmy do Kamieńca. Najpierw był zwiedzony cmentarz a tam parę grobów Górnych





Potem pojechałam do proboszcza parafii w Kamieńcu czy czasem nie ma może 'rejestru' pochówków na cmentarzu a Kamieńcu, liczyłam że któryś z obecnych grobów jest "na" grobie Zuzanny i Andrzeja. Niestety w oczach księdza się wygłupiłam, a żaden proboszcz takimi pierdółkami się nie zajmuje. Eh.... No nic odeszłam z kwitkiem. 


 Swoją drogą kościół  - piękny !


Kolejny punkt zatrzymania - sklep - najlepsze źródło informacji na wsi - tam dowiedziałam się, że Górni mieszkają w Kamieńcu chyba od zawsze. Mieszkają na "hubach" . Droga faktycznie jak na koniec świata. Wzdłuż jeziora, niedaleko zagajnik. I wyłoniło nam się stare gospodarstwo.


Okazało się że ludzie tam mieszkający są bardzo sympatyczni. Udało nam się z siostrą porozmawiać z seniorem Górnych. Ale jesteśmy ciapy bo nawet nie wiemy jak ten Pan miał na imię :)
To chyba z przejęcia ! Powiedział nam że czasy Marcina Górnego są bardzo odległe - on sam ma ok. 80 lat. Kojarzył z opowiadań rodzinę Górnych z Gaju i Gębic, ale to było tak dalekie skoligacenie że nie utrzymywali kontaktu.
Stwierdził, że musimy być rodziną, ponieważ w Kamieńcu zawsze tylko w tym miejscy mieszkali Górni, w jego przeświadczeniu na pewno od 1800 roku.
Obiecałyśmy że odezwiemy się jak tylko ustalimy nasze pokrewieństwo ! Sama rodzina jest bardzo ciekawa naszych poszukiwań i wyników !
Sądząc po obejściu gospodarstwo 100 lat temu musiało być duże ok.30-40 ha. Budynki a w szczególności mur przy wejściu może pamiętają Marcina Górnego i jego rodziców ? :)


Na pewno nie raz tu wrócę, bo coś czuję, że to tu mieszkał Marcin. :)

Życie w spokoju

Nadszedł czas abym w końcu napisała coś nie coś o życiu moich pradziadków w Krzekotowie,

 Na zdjęciu od lewej Joanna Górna,, Aleksandra Górna (moja babcia ), Hieronim Górny, Antoni Górny a na dole ta dwójka dzieci to Magdalena Górna i Antoni Górny - mój tata. Jest to zdjęcie z 1957 roku.


Moi pradziadkowie kupili to gospodarstwo od pana Pasińskiego. Miało 15 ha, duże budynki i dom, który kiedyś był pocztą, później domem pastora.

Zakupili je w 1949 roku, zapisując je od razu na syna Hieronima.

Ostatnie lata ich życia w Krzekotowie był udanymi. Otoczeni wnukami.

Niestety szybko zmarli. Oboje  w 1963 roku, najpierw Joanna, a później Antoni.

Joanna zmarła na raka przełyku - choroba rodzinna na to samo zmarł jej ojciec. Antoni - na zawał.
Przy ich śmierciach była obecna moja babcia Ola.
W szczególności śmierć teścia nią wstrząsnęła. Była z nim u rodziny Strzeleckich w Mokrym, aby wyprać i wyprasować ubrania - w Krzekotowie nie było wtedy jeszcze prądu. Miała do wyprasowania jeszcze jedną koszulę, ale Antoni poganiał ją i kazał zostawić na później tą koszulę. Chciał jak najszybciej wracać do domu. Wsiedli do bryczki, w połowie drogi między Krzekotowem a Mokrym zatrzymał konie, aby załatwić potrzebę. Ledwo wysiadłszy przewrócił się i zmarł.

Nie wyobrażam sobie co musiała przeżyć moja babcia, konie nie chciały się ruszyć, ciemna droga, noc.
Na szczęście z jednego z domostw gospodarz pomógł babci ujarzmić konie i zająć się nieboszczykiem.

Pradziadkowie leżą na cmentarzu w Słaboszewie, gdzie do dziś jest ich grób.

Dzisiejszy wpis nie należał do radosnych, ale żeby móc skupić się na konkretnych opowieściach o moim pradziadku Antonim tak właśnie zaczęłam od końca.

czwartek, 25 października 2012

Kazimiera, Władysław, Bolesław, Helena i Józef

Pięć imion w tytule posta. Pięć imion dzieci Marcina i Franciszki Górnych, które postanowiły szukać swojego szczęścia w Ameryce.

Kolejność nie przypadkowa, ponieważ tak po kolei wyjeżdżali z Polski, a raczej wypływali.


Pierwsza z nich opuściła Polskę w 1892 roku Kazimiera Górna.

Kazimiera urodziła się jako druga córka, 1874 roku w Kamieńcu. Nie wiem na czyje zaproszenie wyjechała, kto ją namówił. Z list pokładowych i portali genealogiczno- historycznych Usa, wiem tyle ile wiem o tej rodzinie. Czyli - niewiele !!!

Kazimiera Górna/Starczewska/Duda.


Kazimiera Górna przypłynęła do Nowego Jorku w wieku 18 lat, 12.09.1892 roku. Za trzy lata wyszła za mąż za Jakuba Starczewskiego (1872-1909), 14.10.1895 roku w kościele St. Mary of Perpetual w Chicago. Miała z nim piątkę dzieci (podaję od razu współmałżonków)

Frances Starczewski (1896)  1 mąż Joseph Radtke 23.08.1892-16.06.1933, ślub 20.08.1913 St. Salomea Church, 2 mąż Alex Zajaczkowski (1892)
Julia Starczewski (12.02.1904-02.1993) mąż Joseph J. Pels (1900-1983)
Marion Starczewski (03.06.1902 - 01.05.1978) mąż Edward Lukasik (1896-1975)
John Starczewski (01.05.1898- 01.06.1968)
Lillian Starczewski (07.11.1899- 11.10.1994) mąż Paul Nelson (1896)

Posiadam parę zdjęć z wyjazdu mojego pradziadka Antoniego Górnego do USA w 1955 roku. Zamieszczę je jak będę miała czas, jest na nich z Marion i Edwardem Lukasik.

Kazimiera została wdową w 1909 roku, rok później ponownie wyszła za mąż za Stanisława Dudę      (1884-1928). Przyjechała z nim do Polski w 1926 roku, i tak się stało że w tym czasie na świat przyszła dwójka dzieci. Siostrzenica Leonarda Strzelecka (córka Salomei) i bratanek Konrad Górny ( syn Antoniego). U obu dzieci Kazimiera i Stanisław Duda byli rodzicami chrzestnymi.

I drugi mąż Kazimiery znów ją owdowił.
Kazimiera zmarła 14.08.1939 roku w Chicago, pochowano ją na cmentarzu St. Olivet .


Władysław Górny urodzony 25.04.1877 roku,  wypłynął jako drugi, płynął on na zaproszenie szwagra - Jakuba Starczewskiego.
 Przypłynął do Nowego Jorku w 1893 roku, mając 16 lat !!!
Poznał Polkę - Stanisławę Woźniak, z którą się ożenił 29.05.1899 roku w St. Mary of Perpetual Help Church w Chicago.

Mieli szóstkę dzieci :

Frances Gorney (1901-1927)
Alexander Gorney (1902)
Gertrude Gorney (1904)
Genevive Gorney (1906)
Mary Gorney (1907)
John Gorney (1909)

Wiem bardzo mało o Władysławie, nie mam żadnych zdjęć jego rodziny, z nimi samymi mało kto utrzymywał kontakt - dlaczego ? Nie wiem.

Władysław Górny zmarł 22.08.1947 r. w Chicago.


Następną postacią jest Bolesław Górny, urodzony 30.11.1882 roku w Ostrowie (mogileńskim). Przypłynął do Nowego Jorku 24.03.1905 roku. Szybko znalazł wybrankę serca - Weronikę Polak.

Pobrali się 8.05.1906 r.
To zaświadczenie o ich ślubie, odnalezione w sieci.

Mieli siódemkę dzieci (podam od razu małżonków)

Martha Gorney ( 30.04.1907 Chicago-1.04.1974 Santa Clara)
Victor Gorney (27.11.1910 Chicago -1.05.1985 Williams Coconino) żona Mae (1910-1991)
Edward Gorney (11.11.1912 Chicago - 12.08.1973 Chicago) żona Mary (1916-1999)
Lillian Gorney ( 27.08.1914 Chicago - 11.03.1991), mąż o nazwisku Hill
August Gorney (1915- ?)
Erwin Gorney (20.06.1917 Chicago - 13.06.1999 Dolton) żona Viola
Irene Gorney ( 27.08.1919 Chicago - 11.03.1991 Santa Clara)

Bolesław zmarł 18.03.1938 roku w Chicago, jego żona Weronika Polak ur. 25.06.1882 Liebenburg zmarła 03.05.1936 roku w Chicago.

Z tą rodziną również nie utrzymywano kontaktu.


Za siostrą i dwójką braci, wyjechała i Helena Górna. Urodziła się 18.04.1885 roku w Ostrowie, chrzest miała 19.04.1885 roku, rodzicami chrzestnymi byli - Jan Tomaszewski z Ostrowa i Małgorzata Naporska.
Przybyła do Nowego Jorku w 1906 roku.
Za rok wyszła za mąż za Franciszka Wiśniewskiego ( 13.10.1878). Ślub odbył się 2.11.1907 roku w St. Salomea Church w Chicago.

Mieli siódemkę dzieci ( podam współmałżonków)

Bernard Wisniewski (1909)
Anna Wisniewski (1910-1929)
Felix Wisniewski (1911)
Joanna Wisniewski (02.05.1916 - żyje do dziś) mąż Frank Filewicz (1919- żyje do dziś)
Edward Wisniewski (16.11.1917)
Edmund Wisniewski (15.11.1920) żona Margaret Lovino, pobrali się 1.03.1969
Leonard Wisniewski (16.11.1920 - 27.12.2005) żona Terry

Tutaj na zdjęciu w 1955 roku w Chicago od lewej - Frank Wiśniewski i  córka Kazimiery Górnej  Franciszka Zajączkowska  i mój pradziadek Antoni Górny.


a tutaj od lewej Bernard Wisniewski z żoną i po prawo z moim pradziadkiem Antonim.





a tutaj od lewej Frank i Helena Wiśniewscy, kolejny mój pradziadek Antoni Górny.



Ten wyjazd opłacił mu i przede wszystkim zaprosił go brat Józef Górny, ostatni który wyjechał z rodzeństwa Górnych do Ameryki .

Józef Górny urodził się 24.02.1891 roku w Gaju, przybył do Usa w 1906 roku, czyli miał tylko 15 lat !!!!

Ożenił się z Amerykanką - Celiną. Byli bezdzietni.

Józef zarobił sporą sumę pieniędzy o wartości 3 gospodarstw w Polsce. Chciał wrócić do Polski i być rolnikiem. Wysłał zarobione pieniądze do rodziców Franciszki i Marcina. Poprosił aby dolary wymienili na złoto i kupili mu gospodarstwo a gdy już to zrobią wyślą mu list a on wróci do Polski. Rodzice nie posłuchali syna, tylko proboszcza z Gębic który doradził im zostawić dolary i poczekać miesiąc, wtedy dolar się umocni. Niestety w 1929 roku przyszła dewaluacja pieniądza.

Józef za zarobione pieniądze mógł kupić jedynie 5 krów.

Od tego momentu nigdy nie pytał o rodziców. Nigdy się do nich nie odezwał. A gdy  w 1962 roku przyjechał do Polski, nad ich grobem powiedział  " i co Wam przyszło z tych pieniędzy ? Nawet pomnika nie macie".

Ale wracając do tematu pobytu mojego pradziadka Antoniego u brata Józefa w Ameryce.
Tam doszło między nimi do konfliktu. Mój pradziadek Antoni chciał poznać swoje bratanice i bratanków od brci Bolesława i Władysława. Chciał odwiedzić ich groby.

Gdy usłyszał o tym Józef pogniewał się na brata. Dlaczego Józef taki był zawistny i oprócz rodziców znienawidził i braci mieszkających w Ameryce i ich rodziny ?
Tego nie wiem i zostanie to pewnie tajemnicą do końca.

Pradziadek przybył do Chicago w maju 1955 roku, wrócił już w lipcu, choć wizę miał na rok.

Józef Górny z żoną Celiną, Chicago 1926 rok.


Mam notatnik z pobytu w Ameryce, mojego pradziadka.

Ale kiedyś o tym jeszcze będzie czas żeby napisać.
Rodzina Górnych w Ameryce na pewno jest, ale nie mogę nawiązać żadnego kontaktu. Każdy w USA boi się że rodzina w Polsce nie chce kontaktów czysto genealogicznych i serdecznych. Obawiają się ukrytego interesu. Ten stereotyp Polaka chcącego się wyrwać z Polski do USA poprzez daleką rodzinę tam jest nadal  żywy. I to jest krzywdzące, bo dopóki oni nie wyciągną ręki ja mam swoje ręce genealogiczne związane.

Tym samym żegnam się z Wami. Jutro podobno ma spaść śnieg!

Nie mogę się doczekać !

środa, 24 października 2012

Salomea

Myślę, że to przed ostatni wpis, należących do dość nudnych, ale muszę jakoś wprowadzić moich czytelników i potencjalnych dalekich i bliskich krewnych w świat rodziny Górnych.

Kolejnym dzieckiem Marcina Górnego i Franciszki z Czesławskich, będzie najmłodsza córka - Salomea Górna.


Jest to postać, w naszej rodzinie, tragiczna. Może nie tak bardzo jak jej starsza siostra Pelagia Floeter, ale również jej krótkie życie nie było łatwe.

Urodziła się 15 listopada 1892 roku w Gaju. Po przeprowadzce z Gaju do Gębic życie płynęło jej beztrosko, jak miała 4 lata urodził się jej braciszek Antek. Razem dorastali.
Salomea była znana z pięknego głosu, którym wykonywała Ave Maria na ślubach koleżanek, śpiewała też w chórze.

Lata mijały, a ona nadal nie miała kandydata do jej ręki ! Z opowiadań jej najstarszej córki wiem, że Salomea była razem z swoim bratem Antonin na swatach w Skulsku. Niestety to się nie udało.

Ale może zacznę od początku, w niedzielne popołudnie pojechała Salomea z bratem Antonim i rodzicami do zamożnych rolników ze Skulska, którzy również mieli syna i córkę " na wydanie" a jak już wcześniej napisałam, Górnym zależało na uniknięciu posagu dla Salomei.

Sytuacja która się nadarzyła była świetna ! I do tego Salomei przypadł do gustu młody rolnik z Skulska. Gdy  wszyscy siadali do obiadu, na samym szczycie usiadł senior tamtej rodziny. Jako pierwszemu przypadł przywilej nakładania rosołu.
Miał on bardzo długą siwą brodę, gdy podniósł łyżkę z wazy aby się napić rosół wyleciał mu z buzi i popłynął przez brodę z powrotem do wazy.

Salomea zobaczywszy to, wybiegła z domu i zwymiotowała. Jej matka Franciszka przepraszała za zachowanie córki usprawiedliwiając że to niedojrzałe śliwki, zaszkodziły jej córce. Oczywiście w lot pojęła co się stało. I tak sposobność aby wydać dzieci z domu, nie wyszła Górnym.

Ale, jak już wcześniej napisałam kolejna okazja się nadarzyła ! I tutaj łączy się historia ślubów mojego pradziadka Antoniego z Salomei, ponieważ mężem Salomei został Antoni Strzelecki z Wylatowa, brat Joanny Strzeleckiej- mojej prababci.

                               Antoni Strzelecki

Ślub Salomei i Antoniego odbył się 19.06.1919 roku w Gębicach.

Mieszkali oni u Marcina i Franciszki Górnych w Gębicach, Marcin przepisał swojemu zięciowi Antoniemu gospodarstwo i tym samym nie było mowy o dodatkowych kosztach z posagiem.
Następnego roku, drugiego maja, urodziło się najstarsze dziecko Stanisława. Potem kolejno Irena (1921), Ludwika (1923), Władysław (1925), Leonarda (1926), Zygmunt (1931), Romuald (1933).


dzieci Salomei i Antoniego od lewej- Stanisława, Władysław, Leonarda, Irena, Ludwika. Zygmunta i Romualda nie było jeszcze na świecie.



Wiele lat Antoni Strzelecki chorował na wrzody na żołądku, parokrotnie lekarze ratowali jego życie gdy dostawał krwotoku. Jednak popołudniu 27 kwietnia 1935 roku zmarł, przyjmując rano komunię świętą.

Jego córka dziś tak wspomina jego pogrzeb " pamiętam słowa księdza na pogrzebie "Antoni ! Jaki Ty jesteś szczęśliwy, że zmarłeś w dniu gdy przyjąłeś Jezusa do serca". Pamiętam też pieśń którą śpiewali mężczyźni " Zmarły człowiecze z Tobą się żegnamy. Przyjmij dar smutku, który Ci składamy. Trochę na grób Twój porzuconej gliny, od Twych sąsiadów, przyjaciół, rodziny. Powracasz w ziemię, co Ci matką była, teraz Cię strawi- niedawno karmiła" ".

Muszę się sama przyznać, że słowa tej pieśni mną wstrząsnęły, sama nie dawno przeżyłam ogromną tragedię i uświadomiła mi jak bardzo życie jest kruche i nie my sami decydujemy o naszym życiu. Tym bardziej, że Antoni Strzelecki był rolnikiem - tak jak większość mojej rodziny.
Antoni i Salomea byli małżeństwem nie całe 16 lat.

Przechodząc do dalszej historii rodziny Salomei  - już w maju przyjechał do Gębic Julian Górny - brat Salomei, aby pomóc jej w gospodarstwie i przy siódemce osieroconych dzieci. W zamian za to dostawał jedzenie i zapasy żywności dla swojej rodziny.

Przyszła w 1939 roku wojna. Salomea musiała opuścić swoje gospodarstwo i pracować u Niemca w Dzierżążni o nazwisku Buffi. Bardzo ciężko pracowała. W wyniku czego nabawiła się "galopujących suchot".

Zmarła 27.09.1941 roku w Gębicach. I tak oto kończy się życie najmłodszej córki Marcina i Franciszki. Sami przyznacie, że życie tej rodziny nie oszczędziło. I tych dzieci.



Na koniec zamieszczę jeszcze zdjęcia ze ślubu córki Salomei i Antoniego - Ireny Strzeleckiej z Henrykiem Szpuleckim w roku 1946.



Od strony Pana Młodego siedząca para na prawo, to Joanna i Antoni Górni - moi pradziadkowie, nad Antonim, lekko w prawo stoi wysoki mężczyzna o szczupłej twarzy - jest to Julian Górny, brat mojego pradziadka. Jest to jedyne zdjęcie jakie posiadam Juliana.



Na tym kończę mój dzisiejszy post. Smutny, niestety, życie rodziny Górnych nie było łatwe, szczególnie w tak trudnych czasach jak 20 lecie międzywojenne.






wtorek, 23 października 2012

Julian Górny

Dzisiaj muszę napisać o pewnym niesamowicie miłym zdarzeniu, a właściwie zdarzeniach !

Na forum Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego, nawiązały ze mną kontakt dwie osoby w okolic Buka! 

Dzięki którym "odkrycie" Juliana Górnego jest coraz bardziej możliwe !

Pewien Pan zrobił zdjęcie aktu zgonu Eleonory Górnej- młodo zmarłej córki Juliana. 


Z tego dokumentu wynika że żoną Juliana była Pelagia Wojciechowska ! 



(pozycja 56)

Przed wczoraj odezwała się Pani Olga, odnalazła na cmentarzu św. Rocha w Buku jej nagrobek !





Jak widać na zdjęciu jest to piękny nagrobek ! Ten płaczący anioł aż mną wstrząsnął . Wielka tragedia spotkała Juliana i Pelagię, ich 26 letnia córka zmarła na zapalenie płuc. 
Wg. opowieści rodzinnych była narzeczoną lotnika, który w dniu jej pogrzebu spuścił z przelatującego samolotu mnóstwo róż nad jej mogiłą.

Grób zadbany, może ktoś z żyjących potomków Juliana i Pelagii dbają o ten nagrobek ?



Na pewno pojadę do Buku, może dowiem się czegoś więcej ?
Eleonora była 15 lat starsza od mojego dziadka Hieronima.

Na pewno ze względu na odległość i dużą przepaść wiekową, nikt z mojej najbliższej rodziny nie utrzymywał kontaktu z dziećmi Juliana i Pelagii.

 Przybliżony tekst na tablicy, dla tych co nie dowidzą napiszę jego tekst
" Tu spoczywa w Bogu
nasza najdroższa córka
i najukochańsza siostra
  ś.p.
Eleonora Górna 03.02.1905-27.08.1931
 R.I.P.



Dzisiejszy dzień uświadomił mi ile dobrych i bezinteresownych ludzi jest na świecie !

Dziękuję !

piątek, 19 października 2012

Pelgia, Leon

Ten post z kolei będzie dotyczył kolejnych dzieci Marcina i Franciszki Górnych.

Z różnych względów posiadam tylko troszkę zdjęć, i to nie całego rodzeństwa.

Dokładnych historii rodzin nie znam. Niestety moja rodzina w większości nie przykładała wagi do pamiątek rodzinnych i do wspomnień. A szkoda, bo aby zrozumieć nas dziś- trzeba sięgnąć do przeszłości.

Tak zacznę od Pelagii Górnej . Urodziła się ona w Gaju, ojciec jej Marcin miał wtedy 46 lat, a matka Franciszka 39.
W 1898 roku wyprowadziła się z swoimi rodzicami i rodzeństwem do Gębic, gdzie poznała swojego przyszłego męża Leona Floetera . Był on piekarzem. W 1907 roku zawarli związek małżeński.

                                    Pelagia i Leon


Niestety życie nie było łatwe. Urodziła pierwszą córkę Władysławę w 1909 roku. Miała ona znamię na twarzy. A że byli majętnymi ludźmi to postanowili córkę zoperować w Poznaniu.
Operacja niestety nie powiodła się i został lekki grymas twarzy.


Następną córką była Czesława urodzona w 1912 roku.
Niestety dziewczynki zostały osierocone przez matkę w 1914 roku. Pelagia dostała zawału serca i zmarła.
Los dziewczynek nie był łaskawy. Ojciec nie będąc po śmierci żony z nikim związany oddał je "na wychowanie " do rodzeństwa swojej żony.

Władysława trafiła blisko - do domu Salomei Górnej i Antoniego Strzeleckiego w Gębicach - czyli nigdzie nie wyjechała, natomiast Czesława pojechała do Leona Górnego i Marii Niezgodzkiej do Opalenicy, gdzie wtedy mieli młyn.

I tak siostry rozdzielone wychowywały się pod skrzydłami rodziny Górnych. O ile Władysława dostała i dobrą opiekę i wychowanie i wykształcenie u cioci Salomei, tak dla Czesławy dorastanie w Opalenicy nie było przyjemne. Z opowiadań rodzinnych, które każdy podkreśla w ten sam sposób - Czesława była raczej służącą niż przybraną córka - tak jak to było w przypadku Władysławy.
Żyje jedna z najbliższych kuzynek Czesławy i Władysławy - córka Salomei Górnej. Była kiedyś razem z matką w odwiedzinach Leonów w Opalenicy.
Maria Niezgodzka zażyczyła sobie aby Czesia zaniosła jej ze służącymi wannę do ogrodu a następnie całą zapełniły gorącymi wiadrami wody.

Można by tutaj mnożyć różnych opowieści, ale nie w tym rzecz. Skupmy się na faktach. Po 15 latach ojciec Czesławy i Władysławy ożenił się ponownie za Panią Pokorską. Okazało się że ta kobieta była wielkiego serca. Chciała aby córki Leona Floetera zamieszkały z nimi. Dziewczyny w końcu miały swój dom i dobrą macochę.

Władysława założyła rodzinę z Władysławem Łaganowskim. Oboje już niestety nie żyją. Mieli oni 4 córki, z czego jedna mieszka w miejscu gdzie była piekarnia i mieszkali Pelagia Górna i Leon Floeter.

Zdjęć Czesławy niestety nie mam. A zdjęć córek Władysławy i Władysława nie zamieszczę z wiadomych przyczyn.




Tak jak Tytuł wskazuje przeskoczmy teraz do Leona Górnego i Marii Niezgodzkiej.

Jak wynika z aktów zgonów jakie posiadam Leon Górny urodził się w Skubarczewie a Maria w Promnie.
Nie mam pojęcia jak się poznali. Wiem, że zawarli związek małżeński w Mogilnie w 1909 roku.
Leon jako przedsiębiorczy mężczyzna, patrząc na pracę ojca Marcina - właściciela karczmy- nauczył się tej sztuki.

Założył młyn w Strzelcach. Nie wiem z jakich przyczyn przeniósł swój interes do Opalenicy.
                        Na zdjęciu Maria i Leon Górni

Byli bardzo zamożnymi ludźmi na pogrzeb swojej matki w 1930 roku, Leon przyjechał do Gębic samochodem. Było to nie lada wydarzenie ! Mieli oni dwóch synów Romualda i Kazimierza. I jak już wcześniej wspomniałam na wychowaniu siostrzenicę Leona - Czesławę Floeter.

Gdy przyszedł czas wojny zostali oni wysiedleni do Pełczyny
Gospodarstwo w którym spędzili wojnę.

Po wojnie postanowili założył młyn w Wągrowcu.


Do nie dawna był on jeszcze w Wągrowcu, parę lat  temu został rozebrany.
Interes chyba dobrze był prowadzony bo rodzina była bardzo dobrze sytuowana.
Wracając do potomstwa. Oboje synowie osiedlili się w Wągrowcu. Kazimierz przejął interes po ojcu Leonie. Ożenił się z Joanną Plucińską . Jego brat - Romuald miał dwójkę dzieci Jerzego Leona i Jolantę. Zmarł w 1988 roku. Jego żona Zofia Gnat żyje i ma się dobrze. Mieszka w domu pobudowanym obok dawnego młyna. W tym roku Zofia skończyła 93 lata.

Kazimierz i  Jego żona Joanna Plucińska też są w zasadzie nieznana naszej rodzinie. Wiem tylko że miał dwójkę dzieci Marka i Annę.

Na zdjęciu od lewej Leon, Maria, Kazimierz Górni.

Jak wspominają Ci którzy znali i Leona i jego ojca - Marcina, byli nieomal identyczni, a na starość Leon podobno do złudzenia przypominał swojego ojca !

Na koniec wkleję jeszcze jedno zdjęcie Leona i Mari Górnych i żegnam się na tymczasem w ten sobotni poranek !






Arkuszewo + Lubochnia

Dawno mnie nie było, ale za to wracam z wielką Pompą, pełna nowych pomysłów.

Jak już wspomniałam w czasie wojny moi pradziadkowie Joanna i Antoni  mieszkali najpierw w Arkuszewie (obecna dzielnica Gniezna ) a potem w Lubochni.

W Arkuszewie dzierżawili duże gospodarstwo, tam też jako pierwsza z rodzeństwa, opuściła rodzinny dom, Maria Górna. Wyszła za mąż za Tadeusza Drzewieckiego.


ślub Mari Górnej i Tadeusza Drzewieckiego, Arkuszewo 1945 rok.




Rodzina Górnych spędziła 5 lat w Arkuszewie. Na zdjęciu po lewo pradziadek Antoni Górny, następny mój dziadek Hieronim i jego sympatia


Na zdjęciu od lewej Maria Górna, koleżanka, Hieronim Górny, jego sympatia a z przodu pradziadkowie Joanna i Antoni Górni.


Wszystkie zdjęcia, które zamieszczam są przeważnie zrobione przed wejściem do domu w Arkuszewie, tak się złożyło, że będąc 5 lat temu w tych okolicach byłam zobaczyć z moimi rodzicami czy ten dom, całe gospodarstwo, nadal istnieje. Okazało się, że tak, ale nic się nie zmieniło od ponad 60 lat, będąc tam miałam wrażenie że czas stanął w miejscu. Nic się nie zmieniło a obejście jest już bardzo zaniedbane.


Te same osoby na zdjęciu tak samo jak powyżej.

Za wiele nie wiem co się dokładnie działo w Arkuszewie z moimi przodkami w czasie wojny. Wiem również że właśnie w Arkuszewie pradziadkowie obchodzili 25 lecie małżeństwa.





Uroczystość kościelna odbyła się w kościele w Żydowie. Był to rok 1944.

Następnie od 1945 roku do 1948 pradziadkowie mieszkali ze swoimi dziećmi w Lubochni, gdzie również dzierżawili gospodarstwo.

W 1949 roku pradziadkowie kupili ( w końcu ) własne gospodarstwo w Krzekotowie. Gospodarstwo miało 25 ha. Z ładnym domem i zadbanym obejściem. Gospodarstwo wraz z kupnem zapisali na mojego dziadka Hieronima, po paru turbulencjach rodzinnych, w sierpniu 1950 roku mój dziadek w wieku 30 lat, ożenił się z moją babcią - Aleksandrą.

Ze względu na to, że moja babcia żyje nie zamieszczę ich zdjęć ślubnych . Mam nadzieje, że to zrozumiecie, jeśli babcia wyrazi zgodę od razu to zrobię.

I tak kończę pewien etap historii moich pradziadków.

Następnym etapem będzie ostatnie 13 lat życia pradziadków w Krzekotowie, gdzie pamiętają to doskonale ich synowa i wnuki - najbardziej mój ojciec mieszkający z nimi, kochający do granic możliwości swojego dziadka Antoniego - będąc jednocześnie jego imiennikiem :)




piątek, 28 września 2012

Antoni i Joanna

Antonii Górny i Joanna Strzelecka to moi pradziadkowie.

Trudno jest mi podać tylko i wyłącznie suche fakty na ich temat. Chociaż nigdy ich nie poznałam, bo urodziłam się 28 lat po ich śmierci czuję się z nimi związana, a żywa historia ich życia towarzyszyła mi od kiedy się urodziłam, ponieważ całe swoje dzieciństwo z nimi spędził mój Tato. 
Miał 10 lat gdy zmarli a jednak, całe swoje życie ich wspomina . W szczególności dziadka Antoniego (którego z resztą jest imiennikiem) . Patrząc na zdjęcie pradziadka mam nieodparte wrażenie że to mój własny ojciec, trudno na pewno jest to sobie wyobrazić, ale jest nieomalże identyczny. Sama nie wiem jak to się stało, że wnuk jest taki sam jak dziadek.

Ach... Na prawdę gdy myślę o moich pradziadkach czuję ciepło na sercu, czuję, że ich kocham pomimo tego, że nigdy ich nie widziałam. Czuję się z nimi związana. To niesamowite, że takie coś może człowiek odczuwać wobec osób nigdy nie poznanych.

Historia ich jest bardzo zawiła, a koniec ich życia okazał się chyba najgorszym momentem. Ale może zacznę od początku. 

Antoni, jak już wcześniej napisałam urodził się jako najmłodsze dziecko swoich rodziców Franciszki z Czesławskich i Marcina Górnego. Jego ojciec w chwili urodzenia Antka miał 55 lat, natomiast matka 49 lat.

Rodzina mieszkała na wsi Gaj k. Przyjezierza. Uważam, że jak na ludność wiejską byli zamożni więc start Antoni miał dobry. Franciszka i Marcin prowadzili karczmę. Z czasem jednak, gdy Antoni dorastał u boku starszej siostry Salomei potrzeby rosły a i wykształcenie było ważne. Marcin i Franciszka postanowili się przeprowadzić do miasteczka nieopodal - Gębic, gdzie blisko było wszędzie- do kościoła, urzędu, szkoły a dla ludzi będących ok.60 roku życia komfort był też ważny. Kupili więc gospodarstwo w centrum Gębic. Zamieszkali tam z dwójką najmłodszych dzieci i jedynych na utrzymaniu. 

Czas leciał a córkę trzeba było wydać za mąż, a syn również się szykował do ożenku. Jednak z braku posiadania dużej majętności nie mieli na posag dla córki. Wpadli więc na pomysł aby Salomea i Antoni znaleźli sobie za małżonków również rodzeństwo.

Znalazł się Pan Gałęzewski, który naprawiał dach moim prapradziakom i zaproponował pomoc. Znał pewną rodzinę, którą również interesowałoby połączenie rodzin, bez konieczności dawania wiana swojej córce.

Tą rodziną była rodzina Strzeleckich  z Wylatowa.
Joanna Kwiatkowska i Władysław Strzelecki byli bardzo zadowoleni, gdy dowiedzieli się o podobnych do  ich zamiarach państwa Górnych. Tak więc Salomea Górna wyszła na mąż za Antoniego Strzeleckiego, a Antoni Górny ożenił się z Joanną Strzelecką. Tak uniknięto wiana w obu rodzinach a panowie "wżenili" się w gospodarstwa swoich żon.Śluby nastąpiły w sierpniu 1919 roku w Gębicach i w Wylatowie.




(Joanna Strzelecka, 1915 rok, Berlin)


Od tego momentu historia moich pradziadków przenosi się do Wylatowa, gdzie urodził się mój dziadek i całe jego rodzeństwo.

Małżeństwo moich pradziadków jest dla mnie trudne do ocenienia. Nie znałam ich, a żyjące teraz osoby nie są w stanie mi powiedzieć jakim byli małżeństwem. Na starość na pewno byli do siebie przyzwyczajeni, ale jako młodzi ludzie, czy kochali się ? Czy byli szczęśliwym małżeństwem ? Nie mam pojęcia. Chociaż szczerze mówiąc, wątpię aby małżeństwo z rozsądku, w dodatku wybrane przez rodziców było małżeństwem marzeń, ale jak to było na prawdę nigdy się już niestety nie dowiem. 






(W środku Antoni Górny, 1937 rok, bandera konna na przyjazd biskupa Laubitza, Wylatowo)

20.07.1920 roku w Wylatowie urodził się mój dziadek- Hieronim Górny. Jak przystało na prawdziwego mężczyznę mój pradziadek spłodził pierwszego syna :)

Kolejno rodziła się jeszcze trójka dzieci Maria (1921), Bolesław (1923), Konrad (1926). 
(z takich małych tajemnic rodzinnych mogę zdradzić, że pradziadkowie nie mieli więcej dzieci ponieważ prababcia straciła miesiączkę w wieku 28 lat !!!!!)



(od lewej Bolesław, Maria, Hieronim, na dole Konrad, 1938 rok, Wylatowo)


Mijały lata, a dzieci rosły, uczyły się. Ale życie nie było lekkie, szczególnie u boku trudnej teściowej. Krążą wręcz opowieści o srogiej Joannie Kwiatkowskiej, mojej praprababci. Wiem, że mój pradziadek popadł w konflikt  ze swoją teściową. Antoni był osobą bardzo światłą, w dodatku bardzo wygodnicką o ogromnej aparycji zewnętrznej. Osoby, które go znały mówiły, że zawsze był eleganckim mężczyzną, ale nie lubiącym pracy rolnika, co jego teściowej nie podobało się. Najmował parobków którzy za niego wykonywali pracę w polu, oborach. On sam wolał jeździć elegancko ubrany na jarmarki. Był czas kiedy rozrzutność i wygodnictwo pradziadka spowodowało problemy finansowe.

Miarka cierpliwości teściowej się przebrała. Wyprowadziła się od swojej córki z Wylatowa, do synowej w Gębicach, a że Marcin i Franciszka zmarli w latach 20, a ona przeprowadziła się do Gębic w latach 30.

Wiem, że ogromne dębowe kredensy( które są w doskonałym stanie w moim rodzinnym domu), zastawa stołowa były zajęte przez komornika, jednak moja prababcia okazała się osobą gospodarną i dzięki niej wyszli z długów.

Przyszła w 1939 roku wojna, która jak w większości polskich rodzin, przerwała sielankę życia w wolnej Polsce po 100 latach niewoli. Ale o tym będzie mój następny post. Mogę jedynie zdradzić, że kolejnym przystankiem w mojej historii będzie miejscowość Arkuszewo.

środa, 26 września 2012

Historia

Urodziłam się jako czwarta,ostatnia i najmłodsza latorośl moich rodziców. :)

Z wiekiem wykształca się w człowieku, chęć poznania swoich korzeni. Obserwuje to często u osób na emeryturze, które gdy życie ich nie goni mają chwilę czasu zastanowić się nad swoim życiem, sensem, początkiem i sięgają po historie rodzinne, jednak wtedy przeważnie jest już za późno bo "stare" ciotki, wujkowie dawno zmarli, pozostają wtedy szczątkowe wspomnienia z opowieści rodziców i dziadków, które były strasznie nudne, i zdjęcia.

Może właśnie dlatego, że urodziłam się u boku rodziców nie starych, ale będących w prawdziwym kwiecie wieku, odziedziczyłam wrażliwość na punkcie historii.

Opiszę zatem zręby historii mojej rodziny, rodziny Górnych jaką udało mi się dotychczas ustalić.

Marcin Górny ur. ok1841 roku w Kamieńcu (koło Trzemeszna) zm.07.02.1923 roku  w Gębicach i Franciszka z Czesławskich ur.ok.1847 roku , zm. 10.08.1930 roku w Gębicach.

To moi prapradziadkowie. Wiem, że rodzice Marcina to Andrzej i Zuzanna Górni, zamieszkali z Kamieńcu. O nich jednak szukam informacji.

Marcin i Franciszka byli małżeństwem z przeszło 50 letnim stażem. Mieszkali najpierw w Kamieńcu, potem w Skubarczewie, następnie w Ostrowie, Gaju i Gębicach. Co dokładnie robili w Kamieńcu, Skubarczewie, Ostrowie, nie mam pojęcia.

Wiem, jednak że mieli oni, jak narazie ustaliłam 12 dzieci. Wymienię ich w porządku chronologicznym. W każdym następnym poście będę opisywała każdego z nich, na tyle na ile potrafię.

1) Stanisława Górna ur. 1872, wyszła za mąż za Wincentego Lange (ślub 1890 w Wójcinie), owodowiała w 1897 roku, ponownie wyszła za mąż za Józefa Borowicza (ślub 1898 w Gnieźnie par.św. Wawrzyńca)

2) Kazimiera Górna 1874-1939, mieszkała w Chicago, gdzie zmarła, pierwszy mąż Jakub Starczewski zmarł  w 1908 roku, wyszła ponownie za mąż za Stanisława Dudę, który również ją owdowił w 1928roku.

3) Władysław Górny 1877-1947, mieszkał w Chicago, gdzie zmarł, jego żona to Stanisława Woźniak

4) Julian Górny data urodzenia i śmierci NARAZIE :) nieznana

5) Leon Górny 1881-1970, urodzony w Skubarczewie, zmarły w Wągrowcu, żona Maria Niezgodzka

6) Bolesław Górny 1882-1938, urodzony w Ostrowie, zmarły w Chicago, żona Weronika Polak

7) Pelagia Górna 1884-1886, urodzona i zmarła w Ostrowie

8) Helena Górna 1885-1960, urodzona w Ostrowie, zmarła w Chicago, mąż Franciszek Wiśniewski

9) Pelagia Górna 1887-1914, urodzona w Gaju, zmarła w Gębicach, mąż Leon Floeter

10) Józef Górny 1891-1974, urodzony w Gaju, zmarły w Chicago, żona Celina

11) Salomea Górna 1892-1941, urodzona w Gaju, zmarła w Gębicach, mąż Antoni Strzelecki

12) Antoni Górny 1896-1963, urodzony w Gaju, zmarły w Krzekotowie, żona Joanna Strzelecka

I właśnie ten najmłodszy "rodzynek" Antoni to mój pradziadek.




(Antoni Górny, 1928rok Wylatowo bandera konna na przyjazd biskupa Laubitza)

cdn



Początek

Witam, wszystkich na moim blogu.

Wypadałoby żebym się przedstawiła.

Nazywam się Maria, jestem młodą adeptką rodzinnej genealogi, która zaczęła na poważnie interesować się swoimi korzeniami.

Może jednak zacznę od początku.

Jakieś 5-6 lat temu zobaczywszy  stertę starych zdjęć, mając pod ręką swoją babcię, która mogła pomóc mi opisać osoby (wtedy dla mnie obce), które zdawało mi się że patrzą na mnie z wyrzutem. Z wyrzutem z powodu nie rozpoznawania ich, choć bez nich nie byłoby mnie teraz. Postanowiłam więc wykorzystać moją babcię i poznać choć część swojej rodziny, co prawda już dawno zmarłej, ale rodziny. Od tego wszystko się zaczęło.

Myślę, że od tego czasu wiele się zmieniło i nie wiele się zmieniło tak na prawdę. Mając wtedy 15 lat a teraz 21, nie wiele się różnię patrząc na metrykę, choć moje życie i mój pogląd na życie się zmieniły. Odkryłam w sobie pasję oraz poczucie obowiązku wobec tych osób, które patrzą na mnie co wieczór z tych fotografii, abym odkryła ich, swoje KORZENIE, Mogła podzielić się nimi z kim się da. Mając na względzie, że i ja i Ty który czytasz tego bloga, kiedyś będziemy osobami zaczarowanymi na fotografii. Wtedy i my zapragniemy aby ktoś wspomniał nas i poznał naszą historię,

Z tej właśnie przyczyny zakładam bloga.

Moi przodkowie popychają mnie dalej i dalej. Następnym przystankiem jest blog, który mam nadzieję, będzie swojego rodzaju pamiętnikiem w czasie poszukiwań rodziny, moich korzeni, moich przodków.

( na zdjęciu moi pradziadkowie Joanna Strzelecka (1898-1963) i Antoni Górny (1896-1963)

Liczę na to,  że to preludium przed całym moim życiem, które będzie usłane płatkami róż z wypisanymi wspomnieniami minionych lat.

Obiektem moich poszukiwań jest rodzina Górnych, jednak muszę nadmienić, że w dalszych latach chciałabym odkryć inne moje korzenie między innymi rodziny ; Strzeleckich, Czesławskich, Ledzińskich, Kościańskich (choć tutaj moi krewni są już na poszukiwaniach sięgających XIII wieku), Krawczyków, Bachorz.

Choć to kropla w morzu, chcę nacisnąć tylko jeden klawisz w całej symfonii przodków, ponieważ wiadomo,   że wszystkich srok za ogon nie można pociągnąć.

Zapraszam na dalsze śledzenie moich poszukiwań