Ten post z kolei będzie dotyczył kolejnych dzieci Marcina i Franciszki Górnych.
Z różnych względów posiadam tylko troszkę zdjęć, i to nie całego rodzeństwa.
Dokładnych historii rodzin nie znam. Niestety moja rodzina w większości nie przykładała wagi do pamiątek rodzinnych i do wspomnień. A szkoda, bo aby zrozumieć nas dziś- trzeba sięgnąć do przeszłości.
Tak zacznę od Pelagii Górnej . Urodziła się ona w Gaju, ojciec jej Marcin miał wtedy 46 lat, a matka Franciszka 39.
W 1898 roku wyprowadziła się z swoimi rodzicami i rodzeństwem do Gębic, gdzie poznała swojego przyszłego męża Leona Floetera . Był on piekarzem. W 1907 roku zawarli związek małżeński.
Pelagia i Leon
Niestety życie nie było łatwe. Urodziła pierwszą córkę Władysławę w 1909 roku. Miała ona znamię na twarzy. A że byli majętnymi ludźmi to postanowili córkę zoperować w Poznaniu.
Operacja niestety nie powiodła się i został lekki grymas twarzy.
Następną córką była Czesława urodzona w 1912 roku.
Niestety dziewczynki zostały osierocone przez matkę w 1914 roku. Pelagia dostała zawału serca i zmarła.
Los dziewczynek nie był łaskawy. Ojciec nie będąc po śmierci żony z nikim związany oddał je "na wychowanie " do rodzeństwa swojej żony.
Władysława trafiła blisko - do domu Salomei Górnej i Antoniego Strzeleckiego w Gębicach - czyli nigdzie nie wyjechała, natomiast Czesława pojechała do Leona Górnego i Marii Niezgodzkiej do Opalenicy, gdzie wtedy mieli młyn.
I tak siostry rozdzielone wychowywały się pod skrzydłami rodziny Górnych. O ile Władysława dostała i dobrą opiekę i wychowanie i wykształcenie u cioci Salomei, tak dla Czesławy dorastanie w Opalenicy nie było przyjemne. Z opowiadań rodzinnych, które każdy podkreśla w ten sam sposób - Czesława była raczej służącą niż przybraną córka - tak jak to było w przypadku Władysławy.
Żyje jedna z najbliższych kuzynek Czesławy i Władysławy - córka Salomei Górnej. Była kiedyś razem z matką w odwiedzinach Leonów w Opalenicy.
Maria Niezgodzka zażyczyła sobie aby Czesia zaniosła jej ze służącymi wannę do ogrodu a następnie całą zapełniły gorącymi wiadrami wody.
Można by tutaj mnożyć różnych opowieści, ale nie w tym rzecz. Skupmy się na faktach. Po 15 latach ojciec Czesławy i Władysławy ożenił się ponownie za Panią Pokorską. Okazało się że ta kobieta była wielkiego serca. Chciała aby córki Leona Floetera zamieszkały z nimi. Dziewczyny w końcu miały swój dom i dobrą macochę.
Władysława założyła rodzinę z Władysławem Łaganowskim. Oboje już niestety nie żyją. Mieli oni 4 córki, z czego jedna mieszka w miejscu gdzie była piekarnia i mieszkali Pelagia Górna i Leon Floeter.
Zdjęć Czesławy niestety nie mam. A zdjęć córek Władysławy i Władysława nie zamieszczę z wiadomych przyczyn.
Tak jak Tytuł wskazuje przeskoczmy teraz do Leona Górnego i Marii Niezgodzkiej.
Jak wynika z aktów zgonów jakie posiadam Leon Górny urodził się w Skubarczewie a Maria w Promnie.
Nie mam pojęcia jak się poznali. Wiem, że zawarli związek małżeński w Mogilnie w 1909 roku.
Leon jako przedsiębiorczy mężczyzna, patrząc na pracę ojca Marcina - właściciela karczmy- nauczył się tej sztuki.
Założył młyn w Strzelcach. Nie wiem z jakich przyczyn przeniósł swój interes do Opalenicy.
Na zdjęciu Maria i Leon Górni
Byli bardzo zamożnymi ludźmi na pogrzeb swojej matki w 1930 roku, Leon przyjechał do Gębic samochodem. Było to nie lada wydarzenie ! Mieli oni dwóch synów Romualda i Kazimierza. I jak już wcześniej wspomniałam na wychowaniu siostrzenicę Leona - Czesławę Floeter.
Gdy przyszedł czas wojny zostali oni wysiedleni do Pełczyny
Gospodarstwo w którym spędzili wojnę.
Po wojnie postanowili założył młyn w Wągrowcu.
Do nie dawna był on jeszcze w Wągrowcu, parę lat temu został rozebrany.
Interes chyba dobrze był prowadzony bo rodzina była bardzo dobrze sytuowana.
Wracając do potomstwa. Oboje synowie osiedlili się w Wągrowcu. Kazimierz przejął interes po ojcu Leonie. Ożenił się z Joanną Plucińską . Jego brat - Romuald miał dwójkę dzieci Jerzego Leona i Jolantę. Zmarł w 1988 roku. Jego żona Zofia Gnat żyje i ma się dobrze. Mieszka w domu pobudowanym obok dawnego młyna. W tym roku Zofia skończyła 93 lata.
Kazimierz i Jego żona Joanna Plucińska też są w zasadzie nieznana naszej rodzinie. Wiem tylko że miał dwójkę dzieci Marka i Annę.
Na zdjęciu od lewej Leon, Maria, Kazimierz Górni.
Jak wspominają Ci którzy znali i Leona i jego ojca - Marcina, byli nieomal identyczni, a na starość Leon podobno do złudzenia przypominał swojego ojca !
Na koniec wkleję jeszcze jedno zdjęcie Leona i Mari Górnych i żegnam się na tymczasem w ten sobotni poranek !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz