Nadszedł czas abym w końcu napisała coś nie coś o życiu moich pradziadków w Krzekotowie,
Na zdjęciu od lewej Joanna Górna,, Aleksandra Górna (moja babcia ), Hieronim Górny, Antoni Górny a na dole ta dwójka dzieci to Magdalena Górna i Antoni Górny - mój tata. Jest to zdjęcie z 1957 roku.
Moi pradziadkowie kupili to gospodarstwo od pana Pasińskiego. Miało 15 ha, duże budynki i dom, który kiedyś był pocztą, później domem pastora.
Zakupili je w 1949 roku, zapisując je od razu na syna Hieronima.
Ostatnie lata ich życia w Krzekotowie był udanymi. Otoczeni wnukami.
Niestety szybko zmarli. Oboje w 1963 roku, najpierw Joanna, a później Antoni.
Joanna zmarła na raka przełyku - choroba rodzinna na to samo zmarł jej ojciec. Antoni - na zawał.
Przy ich śmierciach była obecna moja babcia Ola.
W szczególności śmierć teścia nią wstrząsnęła. Była z nim u rodziny Strzeleckich w Mokrym, aby wyprać i wyprasować ubrania - w Krzekotowie nie było wtedy jeszcze prądu. Miała do wyprasowania jeszcze jedną koszulę, ale Antoni poganiał ją i kazał zostawić na później tą koszulę. Chciał jak najszybciej wracać do domu. Wsiedli do bryczki, w połowie drogi między Krzekotowem a Mokrym zatrzymał konie, aby załatwić potrzebę. Ledwo wysiadłszy przewrócił się i zmarł.
Nie wyobrażam sobie co musiała przeżyć moja babcia, konie nie chciały się ruszyć, ciemna droga, noc.
Na szczęście z jednego z domostw gospodarz pomógł babci ujarzmić konie i zająć się nieboszczykiem.
Pradziadkowie leżą na cmentarzu w Słaboszewie, gdzie do dziś jest ich grób.
Dzisiejszy wpis nie należał do radosnych, ale żeby móc skupić się na konkretnych opowieściach o moim pradziadku Antonim tak właśnie zaczęłam od końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz