Pięć imion w tytule posta. Pięć imion dzieci Marcina i Franciszki Górnych, które postanowiły szukać swojego szczęścia w Ameryce.
Kolejność nie przypadkowa, ponieważ tak po kolei wyjeżdżali z Polski, a raczej wypływali.
Pierwsza z nich opuściła Polskę w 1892 roku Kazimiera Górna.
Kazimiera urodziła się jako druga córka, 1874 roku w Kamieńcu. Nie wiem na czyje zaproszenie wyjechała, kto ją namówił. Z list pokładowych i portali genealogiczno- historycznych Usa, wiem tyle ile wiem o tej rodzinie. Czyli - niewiele !!!
Kazimiera Górna/Starczewska/Duda.
Kazimiera Górna przypłynęła do Nowego Jorku w wieku 18 lat, 12.09.1892 roku. Za trzy lata wyszła za mąż za Jakuba Starczewskiego (1872-1909), 14.10.1895 roku w kościele St. Mary of Perpetual w Chicago. Miała z nim piątkę dzieci (podaję od razu współmałżonków)
Frances Starczewski (1896) 1 mąż Joseph Radtke 23.08.1892-16.06.1933, ślub 20.08.1913 St. Salomea Church, 2 mąż Alex Zajaczkowski (1892)
Julia Starczewski (12.02.1904-02.1993) mąż Joseph J. Pels (1900-1983)
Marion Starczewski (03.06.1902 - 01.05.1978) mąż Edward Lukasik (1896-1975)
John Starczewski (01.05.1898- 01.06.1968)
Lillian Starczewski (07.11.1899- 11.10.1994) mąż Paul Nelson (1896)
Posiadam parę zdjęć z wyjazdu mojego pradziadka Antoniego Górnego do USA w 1955 roku. Zamieszczę je jak będę miała czas, jest na nich z Marion i Edwardem Lukasik.
Kazimiera została wdową w 1909 roku, rok później ponownie wyszła za mąż za Stanisława Dudę (1884-1928). Przyjechała z nim do Polski w 1926 roku, i tak się stało że w tym czasie na świat przyszła dwójka dzieci. Siostrzenica Leonarda Strzelecka (córka Salomei) i bratanek Konrad Górny ( syn Antoniego). U obu dzieci Kazimiera i Stanisław Duda byli rodzicami chrzestnymi.
I drugi mąż Kazimiery znów ją owdowił.
Kazimiera zmarła 14.08.1939 roku w Chicago, pochowano ją na cmentarzu St. Olivet .
Władysław Górny urodzony 25.04.1877 roku, wypłynął jako drugi, płynął on na zaproszenie szwagra - Jakuba Starczewskiego.
Przypłynął do Nowego Jorku w 1893 roku, mając 16 lat !!!
Poznał Polkę - Stanisławę Woźniak, z którą się ożenił 29.05.1899 roku w St. Mary of Perpetual Help Church w Chicago.
Mieli szóstkę dzieci :
Frances Gorney (1901-1927)
Alexander Gorney (1902)
Gertrude Gorney (1904)
Genevive Gorney (1906)
Mary Gorney (1907)
John Gorney (1909)
Wiem bardzo mało o Władysławie, nie mam żadnych zdjęć jego rodziny, z nimi samymi mało kto utrzymywał kontakt - dlaczego ? Nie wiem.
Władysław Górny zmarł 22.08.1947 r. w Chicago.
Następną postacią jest Bolesław Górny, urodzony 30.11.1882 roku w Ostrowie (mogileńskim). Przypłynął do Nowego Jorku 24.03.1905 roku. Szybko znalazł wybrankę serca - Weronikę Polak.
Pobrali się 8.05.1906 r.
To zaświadczenie o ich ślubie, odnalezione w sieci.
Mieli siódemkę dzieci (podam od razu małżonków)
Martha Gorney ( 30.04.1907 Chicago-1.04.1974 Santa Clara)
Victor Gorney (27.11.1910 Chicago -1.05.1985 Williams Coconino) żona Mae (1910-1991)
Edward Gorney (11.11.1912 Chicago - 12.08.1973 Chicago) żona Mary (1916-1999)
Lillian Gorney ( 27.08.1914 Chicago - 11.03.1991), mąż o nazwisku Hill
August Gorney (1915- ?)
Erwin Gorney (20.06.1917 Chicago - 13.06.1999 Dolton) żona Viola
Irene Gorney ( 27.08.1919 Chicago - 11.03.1991 Santa Clara)
Bolesław zmarł 18.03.1938 roku w Chicago, jego żona Weronika Polak ur. 25.06.1882 Liebenburg zmarła 03.05.1936 roku w Chicago.
Z tą rodziną również nie utrzymywano kontaktu.
Za siostrą i dwójką braci, wyjechała i Helena Górna. Urodziła się 18.04.1885 roku w Ostrowie, chrzest miała 19.04.1885 roku, rodzicami chrzestnymi byli - Jan Tomaszewski z Ostrowa i Małgorzata Naporska.
Przybyła do Nowego Jorku w 1906 roku.
Za rok wyszła za mąż za Franciszka Wiśniewskiego ( 13.10.1878). Ślub odbył się 2.11.1907 roku w St. Salomea Church w Chicago.
Mieli siódemkę dzieci ( podam współmałżonków)
Bernard Wisniewski (1909)
Anna Wisniewski (1910-1929)
Felix Wisniewski (1911)
Joanna Wisniewski (02.05.1916 - żyje do dziś) mąż Frank Filewicz (1919- żyje do dziś)
Edward Wisniewski (16.11.1917)
Edmund Wisniewski (15.11.1920) żona Margaret Lovino, pobrali się 1.03.1969
Leonard Wisniewski (16.11.1920 - 27.12.2005) żona Terry
Tutaj na zdjęciu w 1955 roku w Chicago od lewej - Frank Wiśniewski i córka Kazimiery Górnej Franciszka Zajączkowska i mój pradziadek Antoni Górny.
a tutaj od lewej Bernard Wisniewski z żoną i po prawo z moim pradziadkiem Antonim.
a tutaj od lewej Frank i Helena Wiśniewscy, kolejny mój pradziadek Antoni Górny.
Ten wyjazd opłacił mu i przede wszystkim zaprosił go brat Józef Górny, ostatni który wyjechał z rodzeństwa Górnych do Ameryki .
Józef Górny urodził się 24.02.1891 roku w Gaju, przybył do Usa w 1906 roku, czyli miał tylko 15 lat !!!!
Ożenił się z Amerykanką - Celiną. Byli bezdzietni.
Józef zarobił sporą sumę pieniędzy o wartości 3 gospodarstw w Polsce. Chciał wrócić do Polski i być rolnikiem. Wysłał zarobione pieniądze do rodziców Franciszki i Marcina. Poprosił aby dolary wymienili na złoto i kupili mu gospodarstwo a gdy już to zrobią wyślą mu list a on wróci do Polski. Rodzice nie posłuchali syna, tylko proboszcza z Gębic który doradził im zostawić dolary i poczekać miesiąc, wtedy dolar się umocni. Niestety w 1929 roku przyszła dewaluacja pieniądza.
Józef za zarobione pieniądze mógł kupić jedynie 5 krów.
Od tego momentu nigdy nie pytał o rodziców. Nigdy się do nich nie odezwał. A gdy w 1962 roku przyjechał do Polski, nad ich grobem powiedział " i co Wam przyszło z tych pieniędzy ? Nawet pomnika nie macie".
Ale wracając do tematu pobytu mojego pradziadka Antoniego u brata Józefa w Ameryce.
Tam doszło między nimi do konfliktu. Mój pradziadek Antoni chciał poznać swoje bratanice i bratanków od brci Bolesława i Władysława. Chciał odwiedzić ich groby.
Gdy usłyszał o tym Józef pogniewał się na brata. Dlaczego Józef taki był zawistny i oprócz rodziców znienawidził i braci mieszkających w Ameryce i ich rodziny ?
Tego nie wiem i zostanie to pewnie tajemnicą do końca.
Pradziadek przybył do Chicago w maju 1955 roku, wrócił już w lipcu, choć wizę miał na rok.
Józef Górny z żoną Celiną, Chicago 1926 rok.
Mam notatnik z pobytu w Ameryce, mojego pradziadka.
Ale kiedyś o tym jeszcze będzie czas żeby napisać.
Rodzina Górnych w Ameryce na pewno jest, ale nie mogę nawiązać żadnego kontaktu. Każdy w USA boi się że rodzina w Polsce nie chce kontaktów czysto genealogicznych i serdecznych. Obawiają się ukrytego interesu. Ten stereotyp Polaka chcącego się wyrwać z Polski do USA poprzez daleką rodzinę tam jest nadal żywy. I to jest krzywdzące, bo dopóki oni nie wyciągną ręki ja mam swoje ręce genealogiczne związane.
Tym samym żegnam się z Wami. Jutro podobno ma spaść śnieg!
Nie mogę się doczekać !